NAWOJKA XX WIEKU
Pamiętacie krakowską (ale także dobrzyńską) legendę o Nawojce, córce burmistrza Dobrzynia nad Wisłą, która w XV wieku w dniu swojego, zapewne aranżowanego, ślubu uciekła, by w przebraniu chłopca rozpocząć studia na Akademii Krakowskiej. Cała sprawa się rypła, albo z powodu choroby Nawojki i badania u lekarza, albo podczas polewania wodą w Śigus-Dyngus. W każdym razie dziewczyna została skazana na śmierć za tę niezwykłą przewinę. Jednak była dobrą/dobrym studentem i fajnym kumplem, więc cała brać żakowska wraz z profesorami wstawiła się za nią w sądzie biskupim i karę złagodzono… Poszła do klasztoru i tam zakładała i prowadziła szkoły dla nowicjuszek. Ot taka historia.
Nie ona jedna pragnęła tego zakazanego dla kobiet, do pierwszych dziesięcioleci XX wieku, owocu. Oto w 1911 roku na Akademię Sztuk Pięknych w Monachium wstępuje Tadeusz von Grzymała z Krakowa. Niewysoki młody mężczyzna o gładkiej cerze i bardzo poważnym wyrazie twarzy. Na uczelni studiuje tylko rok. Koledzy biorą go za hermafrodytę i, żeby sprawdzić co naprawdę kryje się pod luźnym ubraniem, planują rozebrać go do naga, takie słyszał plotki. Wtedy sprawa zrobiła się gruba. Bo nie tyle o nagość chodziło, ile o sfałszowane papiery. Prawda była taka, że pod postacią Tadeusza, ukrywała się niezwykle utalentowana młoda artystka ZOFIA LUBAŃSKA, później STRYJEŃSKA, księżniczka polskiego malarstwa lat 20- i 30-tych XX wieku.
Zofia pisze więc list do matki, aby przyjechała przywożąc damskie ubrania i prawdziwe dokumenty. I w ten sposób Zofia rejteruje z uczelni i miasta kolebki nowoczesnej sztuki. Niemniej jednak przez ten rok nauczyła się niezmiernie dużo i zażyła artystycznej atmosfery u źródła. Zanim jednak opuści miasto, idzie do pustej kaplicy, kładzie się krzyżem i wypowiada znamienne i prorocze słowa: „Boże! Odbierz mi wszystko, wszystko. Dobrobyt, sytość, spokój, przyjaźń ludzką, szczęście rodzinne, nawet miłość! Zwal na mnie cierpienie moralne i tysięczne gorycze – ale w zamian za to daj mi możność wypowiadania się artystycznego i sławę!”
Cóż, wszystko z jej słów ziściło się. Niebywały talent wybuchnął niezwykłymi dziełami. Artystka tworzyła w stylu art deco, malowała farbami wodnymi na papierze kolorowe zmysłowe obrazy, interesowała ją ludowość, słowiańszczyzna. Działała także w zakresie sztuki użytkowej, uważając, że to czego używamy powinno być nie tylko praktyczne, ale również piękne. W jej obrazach, realizacjach widzimy tyle uczucia, miłości, zmysłowości, której w burzliwym życiu osobistym nie do końca zaznała.
Zainteresowałam się ta artystką dzięki wystawie w Pałac Krzysztofory / Muzeum Krakowa , w którym przykuł moją uwagę obraz „Wianki” (jej obrazy możecie zobaczyć także w Muzeum Narodowe w Krakowie). Natychmiast sięgnęłam po niesamowitą biografię artystki, którą szczerze polecam (okładka na zdjęciu). To kolejna kobieca postać, która aby dopiąć swego musiała skazać się na tyle poświęcenia.
Niebywale ciekawe jest też jej talent literacki – pisała wiersze, pamiętniki, była swoistą biografką epoki. A wisienką na torcie jest cudowny wręcz podręcznik savoir-vivre, okraszony jej ilustracjami i obrazami. Jest absolutnie aktualny! Trwa karnawał, więc jak ktoś będzie potrzebował fachowej porady w sprawie ubioru na raut lub fajf to śmiało sięgajcie